Miałam dość życia. Depresja jest jak piekło. Nic nie jest takie jak wygląda. Moja mama przeczuwała coś i zaczęła się modlić do Maryi. Ja przed podcięciem żył też zaczęłam mówić do Maryi, że to niesprawiedliwe, że ona miała męża i Pan Jezus ojca, a ja nie będę miała męża, a moja córka ojca. Nie wiedziałam, że to była modlitwa. Maryja mnie uratowała. Myśli samobójcze się nie skończyły. Jednak zaczęłam się modlić. Odczuwałam wtedy spokój. Do tej pory odczuwam prawdziwy spokój. Chorzy na depresję zrozumieją, co to znaczy odzyskać spokój. Ile to znaczy choć krótka chwila nie myślenia cały czas o tym samym. Później poszłam na rekolekcje z o. Witko, i wtedy Jezus pokazał mi rzeczywistość. Wszystko się odmieniło. Zaczęłam się uśmiechać, tak naprawdę. Jezus uzdrowił mnie z depresji. Nie od razu - to był proces, proces powrotu do życia. Na koniec roku mąż do mnie wrócił. Wiem, że Bóg istnieje. Nasze małżeństwo teraz znów przeżywa kryzys, ale wierzę, że Bóg uzdrowi nasze małżeństwo, że będzie jeszcze lepsze. Chwała Ci Panie! Marta