Jezus, Syn Boży, Mesjasz, dobrowolnie przyjmuje na siebie ograniczenie „Prawa i Proroków”. Przecież mógłby powiedzieć: „To Ja jestem prawodawcą. Jestem ponad prawem”. Jest tak pokorny, że tego typu słowa nigdy nie padają z Jego ust, chociaż byłyby całkowicie słuszne. Jest wprawdzie człowiekiem, a prawo Boże stoi na straży dobra człowieka i Jego przynależności do Stwórcy, ale jest też Bogiem i będąc jedno z Ojcem, jest twórcą Prawa.
Święty Paweł pisze o Jezusie, że „stał się posłuszny przez to, co wycierpiał”. Wypełnił co do joty, nie tylko wszystkie proroctwa mówiące o wielkości Mesjasza i Jego wyjątkowym posłannictwie, ale pozwolił na urzeczywistnienie też tych przepowiedni, które mówiły o jego odrzuceniu, okrutnej męce i haniebnej śmierci. Choć w Ogrójcu drżał przed tym, co Go czeka, przyjął wszystko to, co wymagało całkowitego ogołocenia, poświęcenia, strasznego cierpienia, a co było dowodem Jego niewyobrażalnej wprost miłości do człowieka i całkowitego zjednoczenia z wolą Ojca, wyrażoną w ciągu wieków w „świętych księgach”.
A ja? Drżę przed najmniejszym cierpieniem? Częściej lub rzadziej przekraczam Boże prawo, raniąc siebie i innych? Pozwalam sobie decydować, co jest dobrem, a co złem? Lamentuję i narzekam na Boga, gdy coś nie idzie tak, jak oczekuję?
A może codziennie słucham Bożego „Prawa i Proroków”, zawartych na kartach Biblii? Może rozmyślam nad nim „dniem i nocą”? Może cenię Boże Słowo bardziej, niż cokolwiek na ziemi? Może uczyniłem je swoim drogowskazem i moim głównym wysiłkiem życia jest wierne realizowanie go?
Decyzja należy do mnie!
Jezu, pomóż mi, podejmując decyzję odnośnie przyjęcia lub odrzucenia Twoich przykazań, kierować się – tak jak Ty – pokorą, która pozwala we właściwym świetle widzieć siebie i Ciebie oraz Twoje prawo.