Mk 7, 31 - 37

03 wrzesień 2021
Mk 7, 31 - 37
Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu. Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, z dala od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: "Effatha", to znaczy: Otwórz się. Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić. Jezus przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I przepełnieni zdumieniem mówili: "Dobrze wszystko uczynił. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę".
 
Dziś scena spotkania. Spotkania bardzo przejmującego, bliskiego, pełnego troski i nadziei. Takiego serce do serca. Aż chciałoby się tam być. Jakże bardzo musiało zależeć na zmianie temu głuchoniememu człowiekowi, że pozwolił się dotknąć Jezusowi w taki właśnie "nieprzeciętny" sposób. Tak bardzo zaufał.
Patrzę na to spotkanie, przyglądając się jednocześnie swojemu życiu. Patrzę, co we mnie potrzebuje takiego dotknięcia Jezusa, otwarcia się na uzdrowienie, na zmianę... Z czym przyjdę na kolejne spotkanie z Nim i poproszę, by Jezus położył na to rękę.

Top