Tak Bóg kocha Ciebie i mnie. Tu i teraz. Dzisiaj. Wie o wszystkich moich trudnościach. Wie o wszystkich grzechach, z którymi sobie nie radzę. Nie potępia mnie. Posłał na świat Jezusa, aby wziął na siebie każdy mój problem i każdą moją słabość. By je przybić do krzyża i zwyciężyć. I dać mi nowe życie. Nie na chwilę, nie na kilkadziesiąt lat, ale na zawsze, na wieczność.
Co zrobię dziś z tą wręcz niezrozumiałą miłością Boga do mnie? Czy zechcę ją przyjąć? Czy uwierzę, że ma dla mnie wieczne szczęście w Jego bliskości w niebie? Czy wolę się sam potępiać, słuchać podszeptów odwiecznego kłamcy i nieprzyjaciela, mówiących o tym, że sytuacja jest bez wyjścia, że dla mnie nie ma już ratunku?
Boże, przyjmuję dziś Twoją miłość. Uznaję swoją grzeszność, i to, że Ty umarłeś za mnie. Jezu, mój Zbawicielu i Panie, prowadź mnie przez życie.