III Niedziela Wielkiego Postu (19.03.2017)

18 marzec 2017

J 4,5-42

Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy źródle. Było to około szóstej godziny.

Jezus - człowiek, mógł być tak zwyczajnie, po ludzku, zmęczony trudami dnia wędrówki. Jezus – Bóg nigdy nie męczy się szukaniem człowieka, którego dusza zmęczona jest błądzeniem po grzechowych meandrach życia. Tak było i tym razem. Jezus – człowiek siedział sobie przy studni, jakby odpoczywał i… szukał żony… Na terenach pustynnych, studnie usytuowane poza miastem, w porze wieczornej, były centrum życia, jak dziś… dyskoteki. Już od Księgi Rodzaju czytamy, że to tam, wśród kobiet zmierzających do studni, szukano żony, np. sługa Abrahama przy studni szuka żony dla jego syna Izaaka (por. Rdz 24,11-67).

Jezus siedzi przy studni o nietypowej porze, około godziny szóstej, czyli według żydowskiego sposobu mierzenia czasu, w południe, w porze, gdy nikt nie wybiera się do studni. Chyba, że jest to zbłąkana dusza, zraniona grzechem, która pragnie uniknąć ciekawskich, osądzających spojrzeń innych. Jezus czeka na przyszłą oblubienicę, którą zdobędzie swą cierpliwą, miłosierną miłością. A chociaż jest zmęczony fizycznie, nie męczy go ani czekanie, ani wreszcie odpowiadanie na zuchwałe, drwiące i napastliwe słowa kobiety, pełnej uprzedzeń, stereotypów i zadawnionych pretensji, i żalów („Jakże Ty, będąc Żydem, prosisz mnie Samarytankę (…). Żydzi bowiem i Samarytanie unikają się wzajemnie” J 4,9). Jego cierpliwość i delikatność zbijają ją z tropu, powodują zdziwienie i stopniową uległość. Jak to możliwe, by człowiek, który najpierw zwyczajnie (lub niezwyczajnie, bo Żyd by nie poprosił Samarytanki) prosi o wodę, teraz mówi tak, jakby sam był studnią? Najpierw zaciekawia się jej ludzka natura, jak my dziś interesujemy się cudownymi dietami. Woda, którą obiecuje Mężczyzna przy studni, jakby był jakimś magiem, może spowodować, że nie będzie musiała już przychodzić do studni, nie będzie chorować ani się starzeć. Zaciekawienie ustępuje zmieszaniu, gdy Nieznajomy pyta wprost o stan jej duszy, mówi o jej grzechach z mężczyznami. Może wspomina też o dzieciach, których „nie ma”, choć poczynały się z tych związków. I o bogactwie materialnym, w które opływa, a które nie jest prawdziwym bogactwem, bo to może wypływać tylko i wyłącznie z zerwania z grzechem, z uzyskania Bożego przebaczenia i pokoju.

Taki jest Bóg i dzisiaj dla każdego z nas, grzeszników. Cierpliwie okazuje nam swoją miłość przez to, że - jak powie święty Paweł w dzisiejszym drugim czytaniu – „Chrystus umarł za nas, gdy byliśmy jeszcze grzesznikami” (Rz 5, 8).

Jezu, Ty nie brzydzisz się mną, choć przez życie „po swojemu”, cały jestem w grzechach. Niecierpliwie czekasz, jak oblubieniec przy studni, na moją zmęczona błądzeniem duszę, by okazać mi swą miłość i wszystko przebaczyć, jeśli tylko zechcę Ci się powierzyć. Jezu daj mi wody żywej Twej nauki, wody żywej Twego Ducha miłości, aby stał się we mnie źródłem nowego życia w prawdziwej wolności i szczęściu.

 

Top