Dowcip od księdza (2680)

Dowcip od księdza – godz. 18:00

Rozweselające dowcipy i historie wybierane przez księdza Rafała Jarosiewicza, często z jego „sucharowym” komentarzem.

np. W Morskim Oku, w przerębli, kąpie się baca. - "Baco, nie zimno wam?!" - pytają się turyści. - "Ni." - "Ciepło?" - "Ni." - "A jak wam jest?" - "Jędrzej." Ps. Dogadanie się jest często takie skomplikowane...

Przychodzi facet z gadającym kotem do łowcy talentów. Gość musi zademonstrować zdolności kota, więc zadaje mu pytanie: 
- Jak się nazywa drobny węgiel? 
Kot odpowiada: 
- Miał!!! 
Potem facet pyta: 
- Jaka jest forma czasu przeszłego czasownika "mieć" w trzeciej osobie rodzaju męskiego? 
Kot znowu odpowiada: 
- Miał!!! 
Łowca talentów wyrzuca obu na ulice. Na ulicy kot wstaje, otrzepuje się i mówi: 
- Może ja, kurcze, mówiłem niewyraźnie?

Ps. Kiedy następuje zła ocena sytuacji - lądujemy na ulicy.

Jedzie sobie bogaty człowiek limuzyną, patrzy a tu jakiś biedak je trawę, aż mu się uszy trzęsą. Podjeżdża do niego bliżej i pyta: 
- Panie czemu pan jesz trawę? 
- Aaaa... głodny jestem i nie mam na jedzenie. 
- To wsiadaj pan, zabiorę pana do siebie. 
Ucieszony biedak pomyślał o rodzinie i pyta: 
- A mogę wziąć ze sobą dzieci? 
- No spoko niech wsiadają. 
- A mogę wziąć ze sobą żonę? 
- Dobra, dobra byle szybko. 
- A mogę wziąć ze sobą rodziców? 
- Panie tak wielkiego trawnika to ja nie mam!

Ps. Kiedy „bogaty” zabiera cię na ucztę, może się okazać, że będziesz jadł to samo, co jadłeś do tej pory.

- Jechał pan z prędkością 130 km/h. Nie przyszło panu do głowy, że może się pan zderzyć z innym samochodem?!
- Na chodniku?!

Ps. Umiejętność usprawiedliwiania się, nawet w najbardziej absurdalnych sytuacjach, nie zna granic.

Przychodzi matka do domu i zastaje syna przy otwartym zamrażalniku jedzącego zamrożone na kość pierogi. 
- Synku, mógłbyś je chociaż ugotować! 
Syn wystraszony: 
- Kto?! Ja?! Ja nic nie paliłem!

Ps. Niektóre zachowania, nawet bez dłuższej refleksji nad nimi, zdradzają jaki mamy problem.

Zabrał chłopak dziewczynę do drogiej restauracji. Siadają przy stoliku. Kelner podaje im menu. Chłopak patrzy na kosmiczne ceny, jednak nie traci zimnej krwi i pyta dziewczynę: 
- To na co masz ochotę, mój ty słodki grubasku?

Ps. Próba wyjścia z niektórych sytuacji „z logiczną argumentacja” może skończyć się tragicznie.

Chińczyk, udał się na zakupy do osiedlowego sklepu spożywczego: 
- Dziń dobly, ci jest mąka? 
- Nie ma mąka - odpowiada sprzedawczyni, zmierzywszy go wzrokiem. 
Chińczyk chwilę wpatruje się w panią jak zaczarowany, kiedy ta już, chce mu zacząć tłumaczyć na migi, pyta niepewnie: 
- A ciemu pani uziwa mianownika ziamiast dopełniacia?

Ps. Nie możemy mierzyć wszystkich jedną miarą, dla niektórych koniugacje i deklinacje będą zbyt trudne do nauki.

Komornik poszedł na bal przebrany za wampira: sztuczne kły, czarna peleryna, plamy krwi... 
Patrzy na niego gospodarz i pyta: 
- Co Zbysiu? Prosto z roboty?

Ps. A podobno podświadomie nie ubieramy się w nawiązaniu do pracy, którą wykonujemy.

Pogrzeb - wdowa chowa swego męża. Grabarz pyta: 
- Ile lat miał mąż? 
- 98. 
- A pani ile ma? 
- Jestem o dzień młodsza od męża.
- To opłaca się pani wracać do domu?

Ps. Takt w wypowiedziach do ludzi czasem może pomóc w chęci do życia, a jego brak może doprowadzić nawet do „zawału”.

Św. Piotr siedzi sobie u bram raju, popija herbatkę i czyta gazetę. Nagle drzwi się otwierają i wpada koleś. Zatrzymuje się na środku recepcji i wybiega. 
Za chwilę znowu to samo, wbiega i wybiega. Św. Piotr podnosi wzrok z nad gazety i mówi: 
- O rany, znowu kogoś reanimują.

Ps. A tak serio, tak wielu z nas wróciło, jako ludzie inni do tego świata po „reanimacji”.

Spotkało się dwóch kolegów: 
- Kowalskim to się powodzi. Byłem wczoraj u nich na imprezie. Złoty klozet mają.
- Niemożliwe - nie dowierza drugi. 
- Jak Bozię kocham. Szczere złoto! 
- Nie wierzę. 
- No to chodź, pójdziemy do nich i ci udowodnię. 
Poszli. Stanęli pod drzwiami, ten pierwszy zadzwonił. Otworzyła Kowalska. Gościu do niej: 
- Dzień dobry pani Kowalska. Czy to prawda, że macie złoty klozet? 
Kowalska się odwraca i woła do męża: 
- Franek chodź, jest ten co ci do puzonu narobił!

Ps. Kiedy mylisz instrumenty z muszlą klozetową – to najwyższy czas przestać pić.

Top