Dowcip od księdza (2675)

Dowcip od księdza – godz. 18:00

Rozweselające dowcipy i historie wybierane przez księdza Rafała Jarosiewicza, często z jego „sucharowym” komentarzem.

np. W Morskim Oku, w przerębli, kąpie się baca. - "Baco, nie zimno wam?!" - pytają się turyści. - "Ni." - "Ciepło?" - "Ni." - "A jak wam jest?" - "Jędrzej." Ps. Dogadanie się jest często takie skomplikowane...

- Tato, a co to takiego „dysonans poznawczy”?
- To jest coś takiego, jak ulicą sobie jedzie BMW, w środku łysy kark, za burtą zimny łokieć, a ze środka zamiast standardowego umcy-umcy-umcy dobiega II koncert fortepianowy Rachmaninowa.

Ps. I kto powiedział, że dzieci najlepiej nie uczą się na przykładach?

Koledzy między sobą:
- Dlaczego masz obwiązane oko?
- Sąsiadka mieszkająca w przyległym pokoju ukłuła mnie szpilką.
- Przez przypadek?
- Nie, przez dziurkę od klucza.

Ps. Podglądając innych – podglądacz przeważnie źle kończy.

- Coś ty taki wkurzony?
- Nic nie mów. Idę do salonu Apple zareklamować ich najnowszy telefon.
- A co się stało?
- Włączyłem tryb samolotowy, upuściłem z dziesiątego piętra i zgadnij, jak to się skończyło?

Ps. A wydaje się, że coraz więcej ludzi lata samolotami.

Pewien mężczyzna zauważa pod sklepem bardzo słodkiego pieska.
Pyta gościa stojącego obok:
- Czy pański pies gryzie?
Ten odpowiada:
- Nie, on nie gryzie.
Więc mężczyzna już się schyla, żeby pogłaskać pieska, ale ten go atakuje.
Bardzo poraniony mówi do gościa:
- Przecież mówił pan, że pański pies nie gryzie!
- Owszem, nie gryzie. Ale ten, którego pan chciał pogłaskać, nie jest mój.

Ps. Gorzej, gdy świadomie wprowadzamy kogoś w błąd.

 

Rozmawia dwóch kolegów:

- Uwielbiam rozwiązywać krzyżówki. Ech, żeby jeszcze za to płacili.
- Płacą! Idź na ochroniarza.

Ps. Czasem drobny szczegół może pomóc w odkryciu swego powołania.

- Co robisz?
- Jestem księgową.
- To powiedz coś po księgowemu.
- Coś klikłam i wszystko znikło.

Ps. Okazuje się, że język księgowych to język międzynarodowy, a ponadto ponadzawodowy – czasem klikniesz i znika.

Na rynku chłopiec stoi długo przed stosem pomarańczy. Właściciel towarów nie mógł się oprzeć:
- Widzę, że próbujesz ukraść pomarańczę!
- Wręcz przeciwnie, staram się nie ukraść.

Ps. Jak często pozory mylą.

W banku mężczyzna omawia z menedżerem warunki zaciągnięcia kredytu hipotecznego. Nagle pojawia się rabuś i krzyczy:
- To jest rabunek!
Na co klient:
- Tak, wiem! Ale teściowa już mi tak dała popalić, że wolę kredyt.

Ps. Czasem nie jesteśmy świadomi zagrożenia wynikającego z rabunku.

Spotykają się dwie przyjaciółki.
- Dlaczego jesteś taka zła? Myślałam, że dziś rano byliście z mężem na relaksującym wypadzie na ryby - mówi pierwsza.
- Tak, ale wszystko poszło źle. Najpierw powiedział, że mówię tak głośno, że wystraszę ryby, później, że wybieram złą przynętę, na koniec, że za szybko kręcę kołowrotkiem - odpowiada druga. - A najgorsze było to, że złowiłam największą rybę!

Ps. Niektóre niedowartościowania wychodzą w najmniej oczekiwanym momencie.

 

Dzielnicowemu udało się odkryć kryjówkę fałszerzy pieniędzy i zadzwonił do swojego szefa - komisarza policji:
- Nowo wydrukowane banknoty zostały skonfiskowane, będzie tego ze sto tysięcy. Zaraz to do pana przyniosę.
- To bardzo niebezpiecznie jest iść ulicą z taką ilością pieniędzy w kieszeni. A banknoty są dobrze podrobione?
- Bardzo dobrze! Wyglądają jak prawdziwe, proszę pana. Są wszystkie stopnie ochrony, znaki wodne - wszystko jest na swoim miejscu.
- Obok masz bank. W takim razie bezpieczniej będzie jak mi je wyślesz przekazem!

Ps. Czasami logika zawodzi.

Top